PODRÓŻE MAŁE I DUŻE... SZYBKIE I WOLNE
Ok.
Dawno nic nie napisałam. Chyba jednak pisanie dzień po dniu nie ma sensu, bo
nie zawsze mam: 1) czas 2) wifi 3) co super opisywać. :)
Jakkolwiek
dziś mamy siódmy dzień podróży, wjechaliśmy już do Stambułu (nie wiem..
czemu polska nazwa musi być Stambuł, a nie tak jak wszędzie Istanbul?).
TURECKI FAMILIE NA NIEMIECKICH TABLICACH NIE ZABIERAJĄ NA STOPA
Zakładałam,
że w 2 dni dojedziemy na luzie do Stambułu.. zapomniałam jednak, że policzyłam na to sobotę i niedzielę, czyli dni, w których ciężarówki mają duże
ograniczenia w jeżdżeniu - np. w niedzielę nie mogą się ruszać od 14 do 21.
Tym samym sposobem
mieliśmy ciężkie, trochę kryzysowe dwa dni. W sobotę przejechaliśmy z Bukaresztu do Tarnovo (Bulgaria) - niewiele. W niedzielę.. najpierw w 5h nic, a
potem ruszyło już całkiem ok. Ale byliśmy mocno umęczeni. Brały nas tylko osoby,
które same jeżdżą też stopem. Poza nimi - ciężarówek brak. A jeszcze poza nimi?
Piękne, duże, nowoczesne super auta na niemieckich tablicach. A kto w nich?
Pewka, że tureckie rodzinki. Auta zapakowane po szyberdach. Dużo autek. Nikt
się nie zatrzymywał. Właściwie nawet gdyby chcieli- nie mieliby jak;)
POLAK ŚPI, TUREK PYTA, GOOGLE TRANSLATUJE I ZABIERA!
Koło
17 dojechaliśmy na jakąś stacje, z 160km od granicy. Zmęczeni i głodni. Łapaliśmy (przynajmniej próbowaliśmy) z godzinkę i nic.. poza
zapakowanymi tureckimi familijami oczywiście.
Chyba
trochę wykończeni poszliśmy usiąść w cieniu przy stacji - restauracji.
Zagadaliśmy do szefa, dostaliśmy wrzątek na zupki chińskie (kiedyś trzeba je
zjeść nie?) i... siedzieliśmy tak bez celu w cieniu z 4 godziny. Poczytaliśmy
Michniewicza i Kapuścińskiego, porozmawialiśmy po rusku z Bułgarami ze stacji.
Zobaczyliśmy
polski tir na parkingu, więc pomyśleliśmy "jak się obudzi i skończy pauzę
koło 21 to na pewno nas zabierze" i po prostu siedzieliśmy. Bawiliśmy się
nawet w szpiegów- obserwowaliśmy, czy kabina się rusza, może juz wstał.
Zanotowaliśmy dwa przebudzenia i jedno uchylenie okna. Ale firanki wciąż
zasłonięte (haha).
W
pewnym momencie Turek wychodzący z restauracji zapytał nas (Tak
przypuszczamy...bo mówił w sumie tylko po turecku) o to, gdzie i jak jedziemy.
Udało nam się dogadać, że on też na granicę i sam zaproponował, że nas
zabierze. Po takim dniu - stop sam się złapał! Cudowność!
Wysiedliśmy
sobie jakoś o północy na stacji 30km od granicy. Pan Turek załatwił nam "security
schlafen" na tarasie restauracji, pierwszy turecki czaj, łazienkę i wifi
(choć nawet nie pytaliśmy). I pojechał dalej.
Aaa i
zostawiłam kapelusz w restaurant jak myłam włosy. Znów! A mówią "nic
dwa razy się nie zdarza"...doch!
AUTOSTOP CHWILA MOMENT - 04 07.2014
Dziś
autostop to już jedna piękna opowieść. Wstaliśmy o 6:30, wypiliśmy czaj na
stacyjce, pożegnaliśmy się z przyjacielem Ruskiem Ivanem i poszliśmy
łapać przy autostradzie. Pierwsze nadjeżdżające auto - pan w mundurze
(myśleliśmy, że pan policjant nas okrzyczy) zabrało nas z 15km obok Silvengrad.
Tam po chwilce jechaliśmy już z bułgarskim kierowcą tira - do granicy.
KOCHANY PAN GRANICZNY I PIERWSZA TURECKA COCA COLA
Wiza
do Turcji nie kosztuje już od kwietnia 2014 15€ i nie jest na 30 dni, ale
kosztuje 25€ i jest ważna 180. To taka informacja gdyby ktoś się wybierał ;)
Na
granicy chłopcy musieli wybrać euro, więc siedziałam sobie i czekałam na nich z
15min.. pan graniczny zapytał tylko "coca cola, fanta?" i przyniósł
mi 1l pierwszej tureckiej coca coli i dwa batoniki. Tak po prostu. Kochany!
Co
ciekawe, gdy przekroczyliśmy granicę podjechał po nas i zawiózł z 10km na
stację, gdzie też mogliśmy łapać na Stambuł. Kochany!
Zjedliśmy
śniadanko i po kilku minutach pojechaliśmy z Halih aż do Stambułu.
HALIL NASZ PAPA
Na
pewno z dziś zapamiętam tego właśnie kierowcę. Nie mówi po angielsku, ani nic.
Ale "gawarit ciut ciut pa ruskie". Po 20 min zatrzymaliśmy się na
czaj. Rozmawiamy całkiem komunikatywnie (piszę ten wpis jadąc). Dostałam pierścionek "eto podarek!", czapeczke (za zgubiony w restaurant kapelusik chyba
hah).
Najlepsze,
że gdy poprosiłam, czy mogę zadzwonić z jego tureckiej komórki do naszego
"drug z istanbulu z couchsurfing Abdulah" - Papa wziął telefon i
najpierw kilka minut sam z nim porozmawiał. Płakaliśmy ze śmiechu. Potem
wymieniłam z 3 zdania z Abdulahem, a resztę (czyli skąd nasz host nas odbierze)
ustalił już Papa Halil (haha). Uroczy!
Zdjęcia
![]() |
![]() |
leaving Bucharest |
![]() |
Jeszcze nie wiedzą co ich czeka... Bułgaria |
![]() |
Nasz namiot nad ranem. Tarnovo |
![]() |
Pierwszy turecki czaj! |
![]() |
Pierwsza turecka coca cola (i w ogóle od dawna!) |
![]() |
Istanbul teraz |
PS: Po jednym dniu w Stambule myślę, że zakocham się w tym mieście! Jaaaaaak tu jest klimatycznie! A to dopiero początek. Turcja – cudność!
Estera
Nooo, niezłe macie przygody :D szkoda tylko kapelusza podróżniczki :<
OdpowiedzUsuńP.S. loffciam ostatnią fotkę <3 takie słodkie maleństwo w wianku tam z Ciebie :D
Usuń