Dzień 14,15,16,17,18 11-15.08.2014



KRYZYSOWA AMASYA


Na kilka stopów dość bezproblemowo dojechaliśmy do Amasya. Miasta wpisanego w UNESCO ze swoim zamkiem i grobowcami w skałach. Cieszyliśmy się na nie jak nie wiem.
Do miasta wjechaliśmy pod wieczór z Memetem, który zabrał nas na kebab i cole. Na pytanie o miejsce na namiot kolejny raz dostaliśmy (przez google translate) propozycję noclegu w wiosce, u niego w domu. Czemu by nie? Rano wrócimy i zwiedzimy miasto.
    Niestety rano zaczęły sie schody. Chłopaki dostali zatrucia (ponoć nasze żołądki ciężko reagują na zmianę i w 8-10 dzień tu przychodzi zemsta faraona, czy jak to się mówi; )). U nas to był wlaśnie jakoś 8 dzień w Turcji. Ale koło 12 pojechaliśmy zobaczyć Amasje. I to był błąd,  bo przy upale czuliśmy się jeszcze gorzej. Ogólnie resztę dnia przeleżeliśmy w jakiejś kafejce na wzgórzu, gdzie zawiózł nas Memet. Po południu chwyciła mnie mocna gorączka i ból mięśni i w ogóle wszystkiego. Tak więc o 19 rozbiliśmy namiot i poszliśmy spać. Dzięki aspirynie i modlitwie rano było juz ok. Na szczęście! 
Jakkolwiek Amasya to nie jest mój ulubiony punkt podróży:)
Później zwiedziliśmy miasto i pod wieczór pojechaliśmy dalej, do Çorum, skąd dostaliśmy zaproszenie od hosta na couchsurfingu. Po takim dniu - idealnie!

PISZEMYŚL I NASZ HOST


Tak się super złożyło,  że kolejny wieczór i noc spędziliśmy u super gościa,  Selçuka, który od października tak jak ja wyjeżdża na Erasmus - ale do Polski. I to do Przemyśla. Zjedliśmy razem kolacje, pogadaliśmy i w pełni zdrowi i z dobrymi humorami poszliśmy spać. Kolejny dzień przeznaczony był na Göreme. Wyjechaliśmy jednak trochę za późno,  bo koło 12, więc na miejscu byliśmy jakoś pod wieczór,  a muzeum otwarte jest do 19, więc nie było sensu wchodzić i szybko zwiedzać w godzinkę.
    Postanowiliśmy połazić po parku narodowym i nocować w jednym ze skalnych domków. Niesamowitość!
    Kapadocja to jedno z najpiękniejszych miejsc w jakich w życiu byłam. Cały park jest ogromny. My chodziliśmy z dwie godziny, weszliśmy do jaskiń- dawnych domów (moim zdaniem lepszych niż na drugi dzień w muzeum), wchodziliśmy po skałkach. Naprawdę polecam to miejsce w 100%.

GÖREME

Zwiedziliśmy dziś Göreme open aor museum. Wstęp: 20TL. Całkiem w porządku. Gdyby to były jakieś Paryże, czy coś pewnie wstęp wynosiłby 20€ .

Wszystko ma swoje wady i zalety. Zalety: więcej odrestaurowanych kaplic, kościołów niż "te dzikie". Właściwie to nie odrestaurowanych, a raczej mniej zniszczonych. Z zacjowanymi kolorami i malunkami. Trochę straszne wrażenie sprawia fakt, że większość twarzy, lub przynajmniej oczu jest powyskrobywana (w murach, na których są wszystkie podobizny itd.), bo w islamie bóg nie może być jakkolwiek przedstawiany. Chyba dlatego wszyscy święci i inne postacie najbardziej zdewastowane mają twarze. Daje to trochę..psychodeliczny efekt. Wady muzeum w stosunku do parku narodowego? Turyści, z którymi związane są koleeeeejki. Do każdej kapliczki. Najdłuższa kolejka była do świątyni, która była wielkości mojego pokoju... i nie była o wiele ciekawsza. Nie wiem, efekt tłumu czy co? Ale Kapadocja jest piękna. Totalnie cieszę się, że tu przyjechaliśmy. Siedząc na schodach niedaleko marketu zagadała do nas pani, poczęstowała herbatą, a potem jedzeniem.. za które musieliśmy zapłacić, bo miejsce okazało sie restauracją, a nie dobrym gestem Turczynki. Na szczęście 10TL za Matie i sałatkę to nie koniec świata.
 Potem poszliśmy łapać na Nefşehir i dalej w kierunku Ankary. W ogóle, grał ktoś kiedyś w "Hugo magiczna podróż"? Moje dzieciństwo mi się przypomniało gdy przyjeżdżaliśmy (i prawie spaliśmy) obok Ankary. Bo w tej grze jednym z celów była stolica Turcji. Pamiętam jak dziś! Sentymentalnie;)
W międzyczasie zajechaliśmy nad jezioro Tuz (Tuz Gülü) - jedno z ciekawszych miejsc, w jakich dane mi było stanąć:) Zasolone w ponad 30%, na środku jest normalnie woda, ale wokół jest po prostu...sól. Wyglądająca jak śnieg, Księżyc, czy co tam jeszcze się komu skojarzy. Widok niesamowity! Przeszliśmy się z naszym kierowcą Yusefem (kolejna osoba nie licząca czasu..zatrzymał się z nami, poszedł nad jezioro, pokazał, żebyśmy chodzili tam boso i wymoczyli też dłonie, potem na parkingu przygotował jajecznice, pomidory, chleb, ogórki çaj i najlepszy ser biały z solanki jaki jadłam w tej podróży chyba). Piękny ten bezkres bieli w środku Turcji. Polecam się tam wybrać, jezioro można spokojnie odjechać, zatrzymać się na pół godzinki i lecieć dalej .
Koło 21 dojechaliśmy do Ankary, a właściwie wysiedliśmy na jej obwodnicy. Gdzieś na poboczu chcieliśmy rozbić namiot i rano łapać znów... ale zatrzymał się tir i zabrał nas z 40km. Dwóch szalonych kierowców+my= 5 osób w kabinie, dodatkowo głośna, śmieszna muzyka i przekrzykiwania naszych nowych znajomych, którzy oczywiście nie mówili po angielsku. Wesoły (choć męczący) koniec dnia. Jakkolwiek - wysadzili nas na super stacji z boiskiem obok, gdzie chłopaki do 23 grali w piłkę. Ja miałam za to czas na notatki, siedząc w towarzystwie 15 młodych, nic nie mówiących Turków, którzy właśnie skończyli grać. Ach, popijając trzeci już w ciągu pół godziny çaj. I tak właśnie upłynął dzień osiemnasty. W drodze. ....kocham być w drodze.


Nasz couchsurfing w Çorum



Na pace busa w drodze do Göreme



Kapadocja.. widok z góry. Niesamowitość!



Gdzieś tam łazimy:)
Te okienka to wejścia do dawnych mieszkań..



Amasya... ładna bardzo!
 Tylko wspomnienia tam nienajlepsze ;)



Ucieszony ryjek w Kapadocji.



Zwiedzamy Müze.



I jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałam.
5:30 Wschód Słońca + ok.100 balonów.
Podróżować warto
.



 Jezioro Tuz o zmiennej powierzchni
 1600 do 2500 km kwadratowych
 i zasoleniu 33% (ogrom soli!;)).














 Trzymajcie się! Estera


Komentarze

  1. piękne zdjęcia :) widoki robią wrażenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To właśnie Turcja! Cieszę się razem z Tobą że tam jesteś :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty