11.08.2014 dzień czternasty



Hej!

Od ostatniego wpisu minęło kilka dni, ale po prostu nie miałam totalnie dostępu do internetu.

W skrócie to chyba tak: ze Stambułu wyjechaliśmy ok. 12. Mieliśmy wielkie szczęście, że nasz host Abdullah odwiózł nas na wylot na autostradę,  bo po tak gigantycznym mieście (btw. Poprawka.. Stambuł ma 13,8mln mieszkańców,  nie 12;)) zajęłoby to nam pewnie z godzinę,  dwie.

Dokładną trasę podróży mieliśmy zaplanowaną tylko do Stambułu,  więc trzeba było w międzyczasie coś wybrać.  Zdecydowaliśmy się pojechać na Safranbolu, Amasra, Sinop, gdzieś nad morzem odpocząć na weekend, później Trabzon, Arrarat i na koniec gdzieś w Kapadocji. 
Plany są jednak tylko planami ;)

SAFRANBOLU


Nieduże,  klimatyczne miasto. Ponoć sześć tysięcy mieszkańców, ale wydaje mi się,  że więcej. Choć może to tylko złudzenie spowodowane całkiem sporą ilością turystów. 
Położone na wysokości 540 m n pm. Otoczone wzgórzami i górami.

Safranbolu,  jak wskazuje nazwa było powiązane z szafranem (w najróżniejszych jego postaciach: przede wszystkim jako najdroższa przyprawa świata,  ale też mydła o tym zapachu, odświeżacze do powietrza, ciała itd.).
Wcześniej utrzymywało sie głównie z uprawy szafranu, teraz już głównie turystyka i coś tam jeszcze (nie pamiętam).
Spędziliśmy tu zaledwie jeden dzień,  ale bardzo spodobał mi się klimat tego miasteczka. Polecam je odwiedzić jeśli jest się w tamtych rejonach. I dzięki Bugra za polecenie mi tego miejsca! ;)

Ach. I jeszcze jedna historia związana z Safranbolu. Nasz kierowca wysadził nas w nowej części miasta, musieliśmy więc przejść kawałek do starej części, gdzie znajdują sie XIX wieczne drewniane domy, letnie rezydencje (teraz przerobione na pensjonaty i tylko kilka jest udostępnionych do zwiedzania). 
Błądząc nieco po wąskich uliczkach podszedł do nas młody chłopak i spytał po angielsku (sic!), czy może nam jakoś nie pomóc. Nie próbował nas przekonać na nocleg w pensjonacie, w którym pracował, ale po prostu chciał nam pomóc. Spytaliśmy o informacje turystyczną, Izzet powiedział,  że nas zaprowadzi. Gdy spytałam jeszcze o wifi - zaprosił nas do hostelu, dał hasło do wifi, zaproponował herbatę,  poznaliśmy jego rodzinę i posiedzieliśmy razem w spokoju (i chłodnej temperaturze) planując dalszą podróż. Później mogliśmy tam na kilka godzin zostawić plecaki i zwiedzać miasto bez nich. Thank you Izzet! 

Nie mogę teraz napisać reszty, ale jest tak:




Przerwa w drodze.
Pięknie jest!




Widok z Safranbolu



Wnętrze takiego domku i przerażające manekiny ;)



Jeden z zabytkowych domków

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty