SŁOWACKIE TATRY - trasa


Ahoj!

Dość rzadko zdarza mi się pisać dłuższe wpisy i gdybym robiła to częściej pewnie byłoby więcej odsłon, czytających bloga i tak dalej.. ale chyba jeszcze mi na tym nie zależy. Jakkolwiek.. trasa, którą zrobiłam podczas ostatniego wyjazdu w Tatry tak mnie zachwyciła, że postanowiłam ją dokładniej opisać. Może ktoś z was w części podzieli mój zachwyt i pojedzie w to miejsce.

Start!

Po niesamowitych 10 dniach w Norwegii pojechałyśmy z Kamą na niecały tydzień w Tatry. Luka pomiędzy jednym, a drugim wyjazdem została więc pięknie wypełniona. Pierwszy dzień to stop w stronę Tatr. Poszło bardzo szybko, bez czekania dłużej niż 5-10min i koło 17 byłyśmy w Bukowinie, gdzie postanowiłyśmy spać. Znalazłyśmy fajny pokoik w prywatnej kwaterze (30zł/os), odpoczęłyśmy i rano ruszyłyśmy na Morskie Oko. Tej trasy raczej nie będę opisywać, bo każdy doskonale ją zna (przynajmniej z opowieści o 80 turystach, którzy na przykład utknęli na sylwestra w ciemnościach gór). Mimo korków na dole i tłumów podczas całego wejścia uważam, że warto odwiedzić to miejsce. Przeszłyśmy się też na Czarny Staw, zrobiłyśmy kilka ładnych zdjęć i razem z pielgrzymką miliona turystów zeszłyśmy na dół. 
Swoją drogą, może już sama wyprawa pośród tylu ludzi to ciekawa przygoda.. szczególnie pod względem socjologicznym. Stwierdziłyśmy z Kamą, że podczas tych kilku godzin można by tu przeprowadzać dość ciekawe badania społeczne i analizy zachowań ;) Ale to nie miejsce na moje wywody na ten temat, choć mam kilka ciekawych spostrzeżeń ;)

Morskie Oczka.


Czarny Staw (wygląda jakby nie było tam ludzi!)


konkurs na najgorsze zdjęcie
 zrobione przez randomowego turystę? ;)
to nie plotka. są tłumy. zawsze.

Słowackie Tatry Wysokie

Kolejna część podróży przypada na Słowację. Autostop poszedł dość szybko i po 10 byłyśmy już w Szczyrbskim Jeziorze. Miałyśmy w planach spać w schronisku i rano iść dalej, więc wzięłyśmy ze sobą plecaki i ruszyłyśmy według planu, żółtym szlakiem.. Niektóre rzeczy dzieją się niby przypadkiem, niby pechowo, ale później wychodzą na dobre. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem jak, ale nie zeszłyśmy na planowy czerwony szlak, tylko poszłyśmy prosto żółtym.. Okazało się też, że Kama ma coś z kostką, więc nie chciało nam się wracać i stwierdziłyśmy "a zrobimy tę pętlę żółtą, wydaje się niedługa i pewnie i tak będzie ładnie". Druga część to 100% prawdy! Pierwsza.. niebardzo. Trasa była przepiękna, co zaraz opiszę, ale bynajmniej nie była to szybka, łatwa wędrówka. Pewnie bez plecaków (głupota straszna w ostatecznym rozrachunku) i z nie-rozwaloną kostką przesłybyśmy to o wiele szybciej, ale cóż.. niektórych rzeczy nie da się zaplanować ;)
Jakkolwiek - BYŁO WARTO.

Štrbské Pleso - Vodospád Skok - Bystrá lávka - Škutnastá poľana - Chata pod Soliskom - Štrbské Pleso

Czas w końcu opisać w skrócie moją przypadkowo-ukochaną trasę!

Na początek robimy spacerek woków Szczyrbskiego Jeziora. Spodziewałam się czegoś większego, skoro pochodzi od niego nazwa miejscowości, ale Štrbské Pleso to raczej małe, dość malownicze jeziorko otoczone z jednej strony pięknymi starymi kurortami, z drugiej strony dziwnym, trójkątnym hotelem. Jednakże to nie cel naszej wędrówki - idziemy dalej!

Wodospad Skok
Żółtym szlakiem, leśną dróżką, spokojnie, bez większych podejść, ale też jeszcze bez widoków. Idąc wzdłuż potoku dochodzimy do pięknego rozlewiska - Staw pod Skokiem (Plesko pod Skokom) i niedużego (w porównaniu z norweskimi) wodospadu Skok (ok. 25 m wysokości).










woda do picia!
uroczy Staw pod Skokiem

Idąc dalej w górę dochodzimy do Jeziora nad Skokiem - ładne, trochę kojarzące się z naszym Morskim Okiem, ale zdecydowanie mniej turystyczne. Jest tu trochę osób, to fakt, ale to może 5% z naszego  Morskiego Oka ;) W dodatku pogoda jest piękna i miejsce wygląda bajecznie. 
Jesteśmy jedynymi osobami, idą dalej (nie wiem, dlaczego). 

idziemy.. idziemy..
Jezioro nad Skokiem


Tatry Wysokie!
pierwszy "większy" widok i pora na obiad


Wspinamy się kamienistą drogą przez Zadnią Polanę, mijamy kolejne małe górskie stawy, robimy przerwę na obiad i oglądamy z daleka cztery kozice, zbieramy się i idziemy dalej. Kostka Kamy przez kamienie i mocne nierówności niestety cierpi jeszcze mocniej, ale dajemy radę. 




Po drodze mijamy tablicę z listą zmarłych tam 7 osób.. sprawdziłam to w domu i chodzi o jedną z największych tatrzańskich tragedii - śmierć ratowników w katastrofie śmigłowca w 1797 roku. Smutne miejsce, bo przy skale leżą jakby szczątki rzeczy osobistych, walizka. 




Mimo, że przeszłyśmy już spory kawałek drogi, większość trasy była jeszcze przed nami. Kolejnym ciekawym miejscem był piękny, duży staw w Dolinie Młynickiej - Capi Staw (Capie Pleso). Czyli znów Morskie Oko, ale tym razem na wyłączność - dla nas! Widok grani otaczających staw zapiera dech w piersiach... ach, to w końcu Tatry Wysokie ;)
Niestety w tym momencie pogoda zaczyna się trochę zmieniać i powoli zbierało się na deszcz, więc ruszamy dalej, choć raczej bez nadziei uniknięcia ulewy.

przełęcz? tam idę!
jest gooood!

Kawałek dalej widzimy przełęcz, którą musimy przejść. Wydaje się być niedaleko, ale zdajemy sobie sprawę, że to jeszcze spory kawałek. Bez plecaków i ze zdrową kostką poszłoby szybko, ale cóż.. bez sensu byłoby się zawracać, więc idziemy dalej w górę i po jakichś 45 minutach dochodzimy do przełęczy. Jest już mglisto, zaraz zacznie padać, więc tym bardziej trzeba ją pokonać jak najszybciej. Łańcuchy, trochę wspinania (ach te nasze cudne plecaki!:c), moment zawahania i myśl "o kurczę, gdzie ja jestem!". Ostatnie spojrzenie na klimatyczny, mały Kolisty Staw (2105 m n.p.m.) i przechodzimy przełęcz - Bystrą Ławkę (ok. 2300 m n.p.m.)

Wyżni Wielki Staw Furkotny
malutki Kolisty Staw i potężne Tatry

Dalej trasa jest już w dół, po skałach i również nie należy do najłatwiejszych. Idziemy przy totalnej mgle (chmurze?), zaczyna padać deszcz, chwilę później nawet grad. Jest przygoda! Po chwili chmura przechodzi i widoki stają się coraz piękniejsze. Widzimy dużo większy niż inne Wyżni Wielki Staw Furkotny, który jeszcze przed chwilą przykrywała mgła. Deszcz nie jest już problemem, widoki rekompensują bowiem bardzo dużo. Chwilę później kolejny staw (Niżni Wielki Staw Furkotny) i Dolina Furkotna, którą zaraz przejdziemy.

staw, góry, chmury i... Kama ;)
Po drodze zachodzimy do Schroniska pod Soliskiem, w którym oczywiście nie ma miejsc. Kostka boli mocno, ale chyba nie ma tu spania na glebę.. no cóż. Wyciąg był już zamknięty (niedobrze dla kostki, dobrze dla widoków), więc musiałyśmy jeszcze przejść kawałek - ok. 45 minut w dół i byłyśmy znów w Szczyrbskim Jeziorze.. o 19. Więc zeszło nam prawie 9 godzin. Co ciekawe, mapy-turystyczne.pl na tę trasę pokazują.. 8:22h, więc jestem w szoku, że z takimi "utrudnieniami" i przerwami zrobiłyśmy tę drogę mimo wszystko w dobrym czasie!
Na koniec mamy jeszcze takie widoczki:
warto...
było!

moje ostatnie zachwyty
no i Kama dała radę!


Nie wiem, czy opisałam tę trasę przejrzyście.. przypuszczam, że nie, ale może kogoś zainspiruje do Tatr Wysokich w Słowacji ;)

tymczasem - trzymajcie się!
E.


Komentarze

  1. Hejki, fajny trip! Tatry zawsze są piękne, w sumie w każdą pogodę :-) a orientujesz się, jak to wyglądaw słowackich Tatrach z ubezpieczeniem? Podobno trzeba mieć obowiązkowo jakieś górskie:P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty