zimowe Karkonosze

Ahoj!


Zaczął się prawie-świąteczny okres, więc mam wolne od uczelni i trochę więcej czasu.. nie wierzę, że to się dzieje, ale tak jest.. cudność.
W poprzednią sobotę pojechaliśmy sobie w kilka (duże kilka) osób w nasz comiesięczny (tylko w teorii) wyjazd pt. "górygórygóry". Wybór padł na Karkonosze, dokładniej: Rokytnice na Jizerou.
Chcieliśmy po prostu pochodzić po górach, nacieszyć się śniegiem. Po dwóch miesiącach przerwy (ostatnie górskie szwędanie to październikowy retro-rajd) potrzebowałam już jakiejś aktywności.


Trasa


Naszą wędrówkę zaczęliśmy w Rokytno. Na samym początku czekało nas dość strome podejście brzegiem stoku, ale było warto, bo dalej było już tylko lepiej ;)
Reszta to właściwie śnieżny spacer wśród.. mgły. 

Trasę planowałam z moim ulubionym blogiem Karola Nienarutowicza. W opisie szlaku było coś takiego: Dlaczego warto: Najbardziej spektakularne panoramy w Karkonoszach. O ironio.. to sobie pooglądamy widoczki przy naszej koleżance mgle. Cóż, trudno - najważniejsze, że jesteśmy razem, w górach, mamy masę śniegu i trochę się ruszamy. Niczego więcej raczej nie oczekiwaliśmy. Bo jak? Wejdziemy na górę, wypijemy herbatkę w schronisku i wrócimy. A latem przyjedziemy jeszcze raz i może trafi się lepsza widoczność.


Jak tam widoki, panieneczki?


Tymczasem?

Około czternastej pogoda jednak zmieniła zdanie i przez totalnie zachmurzone niebo zaczęło się przebijać słońce. Wprawdzie szła (płynęła, leciała?) za nami jeszcze ogromna chmura, ale odbijała trochę w bok, więc idealnie. Przy "Růženčina zahrádka" mogliśmy już podziwiać widoki. 

Apogeum zachwytu zaczęło się chwilę przed Vrbatovo návrší...


Tak.
BYLIŚMY NA CHWILĘ W NIEBIE.













Wędrowaliśmy więc dalej.. w chmurach. Nie trzeba było jechać na drugi koniec świata, żeby przeżyć jeden z najpiękniejszych momentów zachwytu nad górami..
Wiosną, czy latem przy pięknej widoczności też pewnie było super. Ale to? Chyba przewyższyło moje oczekiwania.


Powroty

A jednak! Spacery w chmurach skończyły się ciepłą zupką w schronisku Vrbatova bouda (bardzo ładnie odremontowanym btw.) z widokiem na.. zachód słońca. Punkt widokowy z Vrbatovej boudy jest po prostu genialny. Jesz sobie kapuśniak i nie możesz wytrzymać z zachwytu nad (nie, nie nad jego smakiem - zdecydowanie nie) widokiem za oknem! Coś niesamowitego. Nie do opisania. Trzeba tam pojechać i sprawdzić. 
Odpoczęliśmy z pół godzinki i zebraliśmy się w drogę powrotną. Wiedzieliśmy, że część trasy zrobimy po ciemku, ale nie można przecież marnować zachodu słońca w górach na siedzenie w schronisku!

I tu, uwaga, APOGEUM NR 2. Myślałam, że spacer w chmurkach był cudny (bo był!), ale to, jak przebiegała reszta trasy.. Ach. Ciężko opisać. Pasują mi tu tylko moje dwa ukochane słowa: KLIMATYCZNOŚĆ. ZACHWYT.
Z resztą, co ja mam opisywać..



Tak więc serio. Nie mogę uwierzyć, że przy tak słabej pogodzie na początku trasy wszystko skończyło się kilkugodzinnymi zachwytami. CUDNIE.

Szwendajcie się zimą w górach. Przy obojętnie jakiej pogodzie. Góry są ZAWSZE wspaniałe. I dość nieprzewidywalne. Zdecydowanie!

Trasa: https://mapa-turystyczna.pl/route/y1y4

Kilka zdjęć:


widok ze schroniska.

zachwyt do potęgi 7236982372893820.

końcówka powrotów i reszta zachodu + hotelelele.

zimowe uściski! Estera

Komentarze

Popularne posty