Ahoj wszystkim!

Po półrocznym namyśle zdecydowałam się na założenie swojego bloga. (Dzięki Aga za przekonywanie i wsparcie w ostatecznym podjęciu decyzji;))
Nie chciałam opisywać tylko podróży, które już miałam za sobą, chciałam poczekać na jakieś kolejne, a to akurat idealny moment – majówkowo wyjeżdżamy na mini-trip’a na Litwę i Łotwę. Jest to więc jakiś punkt zaczepienia J Mam nadzieję, że uda mi się przekazywać to, co przekazania warte J

Od czego zacząć…

Właściwie nie było konkretnego zdarzenia, które miało wpływ na moje zainteresowanie podróżami. Z rodzicami podróżowałam od małego – już w gimnazjum zakochana byłam w naszych pięknych Bieszczadach, Tatrach, później Pradze.
Tak naprawdę zaczęło się chyba jednak w I klasie liceum, od pierwszych (na początku samotnych) podróży pociągami – do Wrocławia, Krakowa, na SLOT, (później już ze znajomymi) do innych zakątków Polski. Następnie nadszedł czas na czytanie książek podróżniczych – Robba Maciąga przeczytałam jednym duszkiem. Polscy podróżnicy potrafią być naprawdę inspirujący!

… może nazwa!

W II liceum (2010 rok) byłam z kolegą z klasy w Urzędzie Miejskim na jakimś konkursie ekologicznym, który podzielony był na różne etapy wiekowe – od podstawówki, do liceum.
Siedziałam obok dziewczynki, która miała może 7-8 lat. Podpowiedziałam jej w jakimś jednym zadaniu, uśmiechnęła się tylko, nie wiem nawet, czy wpisała to, co jej powiedziałam. Podczas, gdy my jeszcze myśleliśmy o poważnych ekologicznych sprawach, dzieciaki skończyły już pisać. Dziewczynka wyciągnęła kolorowy piórnik i jakiś podręcznik, z którego wzięła małą, wyciętą karteczkę i zaczęła na niej coś malować. Obserwowałam to oczywiście z uśmiechem, pisząc dalej swoją pracę.
Czekając na wyniki malutka usiadła obok mnie i wręczyła mi swoje dzieło (z uśmiechem, nie mówiąc przy tym jednak ani słowa). Przesympatyczne z jej strony pomyślałam J Dzieci potrafią być kochane ;)
Dostałam malutką karteczkę z wyrysowanym na niej tulipankiem. Po drugiej stronie obrazka zobaczyłam napis „podróżować nie warto”. Zaczęłam się zastanawiać.. może to jakiś znak od losu, heh! Pomyślałam jednak, że skoro karteczka jest wycięta, może był jeszcze jakiś tekst z przodu?
Dobrze, że mamy internet – poszukałam chwilę i znalazłam sens mojego prezentu. Był to ucięty cytat polskiego dziennikarza, publicysty, przyjaciela mojej ukochanej Pani Szymborskiej – Michała Radgowskiego:

„Bez celu i sensu podróżować nie warto.”

Po 3 latach od tej historii, kiedy Aga w grudniu powiedziała mi, żebym założyła bloga o swoich podróżach, na myśl o nazwie przyszła mi właśnie ta historia. Podróżować warto! To moje zdanie, jestem o tym w stu procentach przekonana. Warto, warto, warto! Z celem i sensem? Tak, bo celem jest poznanie kultury, spędzenie czasu z ludźmi, których spotykamy podczas podróży. Człowiek to naprawdę niesamowite stworzenie. Ludzie (w każdym zakątku świata) są wartościowi i mają wpływ na nas, którzy podróżujemy. Wiele się we mnie zmienia, gdy podróżuję. Czy to ma sens? To ma zarąbisty sens!

PS: na dniach wstawię filmik z moich podróży. a już w ten weekend jedziemy na Litwę i Łotwę, jeah :)
pozdr!


Komentarze

  1. juhuhuhu! no wiesz, to tak zwany agens motivatoris :) tego na łacinie nie było, a powinno! :D 3mam kciuki, będzie dobrze!
    powodzenia :)
    P.S. Takie małe gesty czasem mają na nas duży wpływ, co nie? Mam na myśli tą dziewczynkę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty